piątek, 28 kwietnia 2017

Peleryna Peverella


~*~

Otulone płaszczem nocy szkolne błonia kąpały się w srebrzystej poświacie księżyca, kiedy to skłębione, ciężkie chmury pojawiły się nad horyzontem. Zaczęły zasnuwać kolejne partie nieba, przesłaniając gwiazdy, a rozbłyskujące co chwilę w oddali błyskawice zwiastowały nadchodzącą burzę. Podczas gdy wiatr hulał i szarpał bezlitośnie koronami drzew – pozostawiając bezlistne gałęzie – gdzieś na wzgórzu majaczyło w mroku osobliwe zamczysko.

Nim jednak spadły pierwsze krople deszczu, huk grzmotów poniósł się po terenie Hogwartu, napawając strachem jego mieszkańców. Choć z zewnątrz ponury, w wewnątrz – przytulny. Przyjazna aura otulała zewsząd korytarze z kamiennymi podłogami pokrytymi wciąż pięknymi czerwonymi wykładzinami, a w powietrzu rozbrzmiewało echo głosów dostojnych postaci ze zdobiących ściany portretów.

Płomienie pochodni rzucały blask na wypolerowane zbroje.

Ni stąd, ni zowąd niektóre ogniki pogasły, a zza pobliskiego zakrętu wyłoniła się ludzka sylwetka. Za ową postacią powiewała ciemna jak oczy jej właściciela peleryna, która przypominała w tym momencie wielkie skrzydła kruka. Niebawem czarodziej się zatrzymał, szelest ustał, a on sam nieporuszony począł wpatrywać się w dal, dopóki zza pobliskiego rogu nie wynurzyła się niska szatynka.

— Panna Granger? — Niejeden, słysząc chłód w jego głosie, nie potrafiłby sklecić poprawnie zdania, mało tego – zamarłby w miejscu ze strachu. Ona jednak nadal się uśmiechała i patrzyła, jak uniósł brwi, udając zdziwienie. — Formalnie mamy jeszcze ciszę nocną, więc nie ma pani prawa przebywać poza wieżą Gryffindoru.

— Przestań się zgrywać, Severusie — mruknęła, uderzając go dłonią w pierś. — Za dwa miesiące kończę szkołę. — Tupnęła ledwie dostrzegalnie nogą niczym małe, zranione zwierzątko, wywołując tym jego śmiech. Kiedy już się uspokoił, schylił się nieznacznie, po czym wtulił twarz w jej puszyste loki.

— Tym razem jestem w stanie przymknąć na to oko — szepnął, a ciepły oddech musnął jej delikatny płatek ucha. — Niemniej jednak musisz się jakoś zrewanżować. — Uśmiechnął się tajemniczo.

Cisza otuliła ich swym szalem, przytuliła ich serca z uczuciem, tak że zapomnieli o całym świecie. Jedynie stali i chłonęli tę chwilę jak najdłużej mogli, jakby martwili się o nadchodzącą przyszłość. Nic dziwnego, bowiem po chwili ich obawy urzeczywistniły się…

Pobliska zbroja zachwiała się na swoim postumencie i runęła, a wraz z nią trzymany w metalowych rękawicach miecz. Przypadkowo broń zawadziła o skraj peleryny-niewidki i tak oto Harry i Ron dosłownie znikąd pojawili się przed Severusem i Hermioną.

Policzki Rona przybrały szkarłatny odcień i choć wydawałoby się, że ze wstydu, to Weasleyowi w tym momencie daleko było do zakłopotania.

— Hermiono — zaczął nienaturalnie wysokim tonem — jak mogłaś nas przez ten cały czas okłamywać? — Z sekundy na sekundę Ron coraz bardziej przypominał dorodnego pomidora.

— Ron, nie wydaje mi się, bym musiała ci się tłumaczyć — oznajmiła, spoglądając prosząco na Harry’ego.

— Och, nie wydaje ci się! Uważasz, że nie warto nam było powiedzieć o tym, że pieprzysz się ze śmierciożercą?

Płaszcz Severusa zaszeleścił i zanim ktokolwiek zdążył coś zrobić, różdżka Snape’a boleśnie wbiła się w szyję Ronalda Weasleya.

— Nie sądzę, by to było rozsądne, obrażać moją narzeczoną — warknął, a stojący w pobliżu Harry pozieleniał z zaskoczenia i momentalnie złapał się ramy obrazu – w przeciwnym wypadku upadłby. — A teraz zejdź mi z oczu, Weasley, i zabierz ze sobą tego niedojdę, Pottera.

Znikli w mgnieniu oka, pozostawiając ich ponownie samych.

— Severusie! 

Zlustrował ją jedynie spojrzeniem, gdyż doskonale wiedział, że nie zdoła w żaden sposób powstrzymać jej wywodu. 

— O, co to, to nie! Na pewno nie będziesz decydował za mnie. — Jednak więcej słów nie padło już z jej ust, bowiem Severus wykorzystał je w innym celu.

— A teraz pozwól, że wynagrodzę ci dzisiejszy dzień…

~*~


piątek, 7 kwietnia 2017

Flirt

~*~


— Hej, śliczna! — zagaił szarmancko, zakręcając na palcu jeden z jej „loków”.

— Co ty wyprawiasz, Smoku? — zapytał wchodzący Zabini.

— Rozmawiam z tą przeuroczą dziewczyną, Granger. — Uśmiechnął się, a w jego oku pojawił się błysk. — A teraz, jakbyś mógł, to wyjdź i nam nie przeszkadzaj — dorzucił ostro, po czym odwrócił się do Zabiniego plecami. — Na czym stanęliśmy, słonko… Ach, tak. Co powiesz na piątek?

Mówiąc to przybliżał się coraz bardziej, aż w końcu przywarł do niej ustami.

— Malfoy, przecież to mugolski mop! — krzyknął przerażony Blaise, gdy Draco odskoczył od kawałka rurki ze szmatą, plując i wycierając się chusteczką zniesmaczony.

— Dzięki, Diable, teraz to na pewno się ze mną nie umówi — krzyknął, zatrzaskując za sobą drzwi.

Na drugi raz będę musiał znaleźć bardziej ustronne miejsce i dobrze wyparzyć mop – zapisał w pamięci, otrząsając się na niemiłe wspomnienie.

— Że też akurat musiała go przedtem używać sprzątaczka. — Walnął pięścią w stół, a następnie złapał piłkę do kosza. — Ale teraz już jesteśmy sami. Nieprawdaż, Granger? — mruknął, malując szminką na piłce czerwone ust.

~*~