poniedziałek, 27 maja 2019

Rozdział 2



Zatracona bez końca
Malfoy Manor, Wiltshire, 1999 rok

Przylegała twarzą do ziemi, wsłuchana w ciszę, nie do końca pewna, czy jest sama. Aczkolwiek nikogo nie słyszała, toteż dłuższą chwilę potem, a może bez jakiegokolwiek upływu czasu, dotarło do niej, że istnieje. Musiała być czymś więcej niż nieucieleśnioną myślą, ponieważ spoczywała, zdecydowanie spoczywała na jakiejś powierzchni. Zatem posiadała zmysł dotyku. Prawie tak szybko, jak doszła do tego wniosku, Gabrielle stała się świadoma, że ją obnażono. Trwała w samotności, więc całkowicie się tym nie przejmowała, a wyłącznie zastanawiała, czy w dalszym ciągu dysponuje umiejętnością widzenia. W momencie uniosła powieki i mętny obraz zalał jej umysł, przypominając nową, zrodzoną w wyobraźni rzeczywistość. Krwisto-czarne plamy ociężale wdzierały się przez mgłę, rozlewając wokół. Widok wciąż się rozmywał, lecz z minuty na minutę stawał się coraz bardziej przejrzysty. Barwy nabierały ostrości, a plamy formowały się w nienaturalne kształty – aż w końcu aberracyjne sylwetki okazały się być zastygłymi w niemym krzyku ciałami.
Im dłużej patrzyła przed siebie, tym więcej rzeczy stawało się widocznych. Nienaturalnie powykręcane zwłoki zalegały wokół ruin zamku, tworząc krajobraz po bitwie. Porywisty wiatr targał szatą jednej z kobiet, ujawniając początkową ciążę. W gardle leżącego nieopodal mężczyzny ziała dziura po ostrym jak brzytwa zaklęciu.
Dopiero wtedy Gabrielle uświadomiła sobie, że to wydarzyło się naprawdę.
— Nie! — Jej oczy szkliły się coraz bardziej, aż łzy się przelały i jedna spłynęła po policzku.
Myśli wirowały, mówiąc, że wcale się nie boi, chociaż serce twierdziło inaczej, biło mocno, pompując już prawie wrzącą krew do żył.
Wtenczas obróciła się cierpliwie w miejscu, po czym poczęła mierzyć wzrokiem okolicę – która wydawałoby się, kształtowała się przed jej oczami – jednak jedynym, co ujrzała, była lepka, na wpół skrzepnięta krew skapująca ze zwłok Harry’ego Pottera.
Gabrielle odchyliła głowę do tyłu, przytknęła dłoń do ust, po czym zawyła głośno: „Nie… Harry, nie!”. Lecz słowa zamarły na jej wargach i zabrzmiały jak bełkot, a oczy zamieniły się niespotykanym blaskiem. Po chwili Gabrielle rzuciła się w stronę Harry’ego i potrząsnąwszy nim, wykrzyczała w przestrzeń: „Dlaczego?”.
Wciąż zastanawiała się, czy wyobraźnia nie płata jej figli, choć wydawało się to kompletnie absurdalnym pomysłem, bo nie był to zwykły koszmar, a powracające wspomnienie… Miała wrażenie, jakby to wszystko zdarzyło się wczoraj.
— Gabrielle…! — Dobiegł ją krzyk z oddali.
Imię brzmiało tak obco. Czuła się, jakby słyszała je po raz pierwszy.
— Gabrielle…
I wtedy znów ujrzała twarz rudowłosego chłopaka, i jego sine z zimna usta błagające ją, by przeżyła, dla niego. Błękitny promień mknący prosto na nią i szept Rona: Defensio. Już wiedziała, że Hermiona Granger istniała tylko w jej głowie i wyłącznie natłok wspomnień pozwoli, by na powrót ją ożywić. Od teraz była Gabrielle White, czarownicą półkrwi, służącą Malfoyów. „Dlaczego mnie zostawiliście?” — cicho zaszlochała, ale nie dane jej było myśleć o stracie Rona i Harry’ego.
— Gabrielle…
Powieki znów jej drgnęły, a potem powoli rozchyliły się. Rozejrzawszy się ponownie, spostrzegła, że jest w całkowicie innym miejscu niż przedtem. Nie dręczył ją już widok martwych ciał ani poczucie wszechogarniającego lęku. Nienaturalnie wydłużone kształty zlewające się z jaskrawymi plamami światła wyłaniały się przed nią, łagodny szum pieścił uszy. Wcale nie czuła się mniej zagubiona w tej mglistej rzeczywistości, ale z jakiegoś powodu ogarnął ją spokój.
— Gabrielle…
Nadal tępo wpatrywała się przed siebie, lecz kiedy tylko jej oszołomiony wzrok napotkał Ines, na nowo odzyskała zmysły. Przebudziwszy się całkowicie, usiadła nazbyt gwałtownie, przez co z powrotem upadła na poduszki. Dopiero wtedy zdała sobie sprawę, że cały czas była w łóżku.
— Krzyczałaś — powiedziała Ines.
Jej zielone oczy w kształcie migdałów badały troskliwie twarz Gabrielle, podczas gdy gęste rzęsy rzucały długie cienie na wyraźnie zaznaczone kości policzkowe Ines. Równie gęste blond włosy spływały jej prawie do pasa. Do tego wszystkiego miała wspaniale bladą skórę, którą podkreślał aksamitny błękit jej sukni. Jedynie wytarte, wręcz brunatne pantofle zdawały się nie eksponować piękna Ines.
— Często je miewasz? — zapytała nieśmiało, przerywając drażniącą ciszę. — Koszmary — dodała, kiedy nie dostała odpowiedzi. — Czy często masz koszmary, Gabrielle?
Rozczarowana milczeniem koleżanki Ines nie wyszła, nie ponowiła też pytań, w zamian wzięła w dłoń wilgotny ręcznik i zaczęła obmywać rany Gabrielle – których ta nabawiła się przy spotkaniu z Greybackiem i Yaxleyem – tym samym zmywając zaschniętą krew z jej ciała.
— Słyszałaś o mnie… — Odezwała się nagle Gabrielle, zwracając na siebie pełną uwagę Ines. — Skąd o mnie słyszałaś razem z Amandą? I co o mnie mówiono? — Głos jej drżał. Myśli wyślizgiwały się i ulatywały w powietrze, trącane niepokojem. Serce kołatało niczym bezwolny liść na wietrze, a strach i ciało stapiały się w jedno.
— Niewiele. Tak naprawdę prawie nic. Wiedziałyśmy tylko, że przybędzie trzecia służąca. Nie znałyśmy terminu twojego przyjazdu, imienia ani nie wiedziałyśmy, jak wyglądasz. Dlaczego tak cię to martwi? — Ines była zdumiona reakcją nowej koleżanki. Nie mogła pojąć jej dziwnego zachowania.
Gabrielle jednak znów nie odpowiedziała, a jedynie wpatrzyła się jeszcze głębiej w widok za oknem.
— Ciągle lękasz się czegoś — ciągnęła Ines. — Widzę to i nie rozumiem tego. Trafiłaś do najznamienitszej rodziny czystokrwistych. Inni nie mieli takiego szczęścia, spotkał ich o wiele gorszy los. 
Ale Gabrielle jakby nie słyszała jej słów, wciąż czuła stratę, ból i wszechogarniającą pustkę. Żyła, choć w niczym to nie przypominało życia. Spała, jadła i pracowała, i tak oderwana od rzeczywistości pamiętała.
— Nie znasz ich — rzuciła krótko Gabrielle, nie odwracając się do towarzyszki. — Malfoyowie nie znają granic i zahamowań, doskonale wiedzą jak uderzyć, by zabolało najmocniej.
— A więc to ich się lękasz? — spytała zaskoczona Ines.
— Nie, lękam się tego, co było i obawiam tego, co jest teraz.
Przeżyj dla mnie, Hermiono.
— Twoje koszmary. To o nich mówisz. — Nie było to pytanie, a raczej stwierdzenie. Ines już wiedziała.
Zapadła na moment cisza, pośród której było słychać wyłącznie przerywane oddechy.
— Cokolwiek straciłaś, musiało to być dla ciebie bardzo ważne — powiedziała po chwili Ines.
— Straciłam wszystko, Ines — przyznała spokojnie Gabrielle, choć jej oczy błyszczały łzami.
— Przykro mi, naprawdę, ale musisz wiedzieć, że powrót do przeszłości niczego nie zmieni.
— Wiem o tym — szepnęła, po czym wstała z posłania i skierowała się do przydzielonej im łazienki.
— Spotkał nas dobry los, Gabrielle. Musisz w to tylko uwierzyć i poddać się zasadom panującym we dworze, a zobaczysz, że Malfoyowie nie są tacy okrutni, jak myślisz.
— A co z pozostałymi? — zapytała zdawkowo.
— Malfoyowie zdecydowanie różnią się od pozostałych śmierciożerców. Są tradycjonalistami, patrycjuszami. Nie pozwolą, by ktoś niższej rangi mógł rozkazywać i wymierzać kary ich służącym. W końcu należymy do nich i to im mamy być podległe.  Z tego względu nieprzestrzeganie zasad we dworze jest srogo karane. Nie możesz prowokować Malfoyów. Najlepiej zanim coś skończysz, upewnij się, że wykonałaś to poprawnie. Nie kłóć się, przyznaj się do błędu, nawet jeśli go nie popełniłaś. Bądź pokorna, a to uratuje ci życie. — Ines spojrzała na zamknięte drzwi łazienki. — Malfoyowie, tak czy owak, to śmierciożercy, więc przezorność ci nie zaszkodzi.
Wkrótce potem Gabrielle wyszła z łazienki. Jej szaty spływały po niej tak, jakby wciąż wisiały na wieszaku, a burzliwe, brązowe loki sterczały we wszystkie strony, tworząc nieludzki nieład.
— Musimy popracować nad twoim wyglądem — stwierdziła Ines, której zmarszczony nos niemal przypominał grymas obrzydzenia Narcyzy Malfoy.
Gabrielle obrzuciła spojrzeniem swoją sylwetkę i jedynie ciaśniej opatuliła się czarnym materiałem potarganej sukni.
— Nie jesteś zwykłą służącą, jesteś służącą Malfoyów, a Malfoyowie są estetami, Gabrielle! — Przenikliwe oczy Ines wyrażały najszczersze zdumienie, jakby to, co powiedziała, było najbardziej oczywistą rzeczą na świecie. — Chyba nie chcesz złamać reguł?
— Reguły? A czy oni przestrzegają jakiekolwiek zasady? Zabijają, krzywdzą, wykorzystują. Widzisz tu jakiekolwiek zasady, Ines? Bo ja nie. Jesteś taka sama jak oni. Nawet nosisz się tak jak oni — odparła wzburzona Gabrielle. — A może… może ty jesteś charłakiem, Ines?
Śmiech Gabrielle rozbrzmiał głucho, odbity od ścian.
— Mogłam się tego domyślić — dodała pomiędzy spazmami histerii.
Nie mogła już dłużej patrzeć na Ines. Pragnęła się stamtąd wydostać i biec. Biec na drugi koniec świata. Daleko od tej klatki, jaką był dwór Malfoyów. Daleko od przytłaczających wspomnień.


4 komentarze:

  1. Zaczynam się coraz bardziej wciągać.Jest odpowiedniej długości,dobrze napisane, dobrze się to czyta.Weny życzę i będę Cię obserwować 😊😊

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wena zdecydowanie się przyda. Może jakieś nowe pomysły przyniesie (kto wie?). Dziękuję Ci za miłe słowa ☺️

      Usuń
  2. Nie wiem czemu, ale ta Ines strasznie mnie irytuje ;/ Czy Malfoyowie wiedzą, że Hermiona to Gabrielle?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na szczęście nie wiedzą. W przeciwnym wypadku mogłaby już nie żyć ;)

      Usuń